Sklep

Podsumowanie sezonu Jesień 2023 - WLS

Kolejne podsumowanie sezonu Jesień 2023 to podsumowanie sezonu we Wrocławskiej Lidze Siódemek, gdzie grano na dwóch poziomach rozgrywkowych. Było o czym pisać i też sporo zostało napisane. Zachęcamy do lektury! ;) 

 

WLS 1: 

Soccer musiał awansować i awansował

Soccer Punch dołączając jesienią do Wrocbalu miał prosty cel, którym było zdobywanie trofeów. Trudno się nie dziwić wysokim ambicjom, gdy posiada się tak mocarny skład. Damian Rudzki, Dawid Kloczkowski, Adam Cylny, Jakub Samborski, Daniel Traczyk, Krzysztof Czajkowski czy Marek Szczepanik - tych nazwisk nie trzeba było nikomu przedstawiać, a każdy z tych graczy nie raz potrafił przesądzać o losach spotkania. Gra w pierwszej lidze miała być dla ekipy Piotra Musielaka takim wprowadzeniem przed występowaniem w Ekstralidze. No i była. Debiutant nie miał sobie równych, a pierwsze punkty stracił dopiero w końcówce sezonu. Najpierw zremisował z AWL II, a później będąc już pewnym mistrzostwa uległ Green Tree. Granie zakończył z przewagą czterech oczek nad wicemistrzem, najwięcej bramek w pierwszej lidze strzelił (67) i dużo ich nie stracił (26). Rudzki został najlepszym strzelcem i "kanadyjczykiem", ale pozostali gracze również swoje cegiełki dołożyli. Awans zasłużony, ale czy w elicie wszystko będzie się układało tak dobrze jak teraz? Będziemy to uważnie monitorować. 

Faworyci nie zawiedli

Poza Soccer Punchem w gronie faworytów do awansu upatrywaliśmy Green Tree (trzeci zespół poprzedniego sezonu), Fulanito (czwarta kapela poprzedniej kampanii), a także Derma-Bau Team (spadkowicz z Ekstraligi) oraz Napromieniowanych, którzy grając wcześniej w rozgrywkach OFC dali się poznać z bardzo dobrej strony, walcząc o najwyższe laury. Nie wiedzieliśmy jaki będzie ostateczny układ tabeli, ale wskazani przez nas faworyci do końca walczyli o medale. Drugie miejsce przypadło "Ekologicznym" u których kluczem do sukcesu była niewątpliwie dobra frekwencja meczowa liderów. Regularny był kapitan Adam Widera i Kamil Bednarek. Często widzieliśmy Antoniego Skibę, Bartosza Grzeszczaka i Rafała Zycha. Razem ów gracze potrafili dziewięciokrotnie poprowadzić swój zespół do victorii (w tym do tej z Soccer Punchem). Czego zabrakło zatem do majstra? Mówiąc prosto - czterech punktów. Przyczyniły się do tego dwie porażki na początku sezonu (z Derma-Bau i Fulanito), a niewątpliwą wpadką było lanie od Destemido - 0:4.

Tuż za teamem Janusza Wybrańskiego uplasowali się Napromieniowani dla których był do debiut we Wrocbalu na boiskach otwartych. Debiut bardzo udany, bo możliwość gry o awans zabrała im porażka w starciu bezpośrednim z Green Tree (obie te drużyny miały po tyle samo oczek). Zespół Radosława Tobiasza świetnie bronił w czym przede wszystkim bardzo duża zasługa Miszy Andrunyka, a i z przodu liczby robili Karol Pukalski, Michał Gryguć, Aleksander Nowaczyński czy wcześniej wspomniany Tobiasz. Napromieniowani to ambitna drużyna, która wiosną również powinna być mocna. 

Derma-Bau jako spadkowicz długo liczył się w grze o awans, a długo wydawało się, że realnie zagrozi Soccerowi w zgarnięciu mistrzostwa. Niestety w końcówce sezonu zespół Macieja Wantucha nie wytrzymał trudów rywalizacji i gubiąc punkty zakończył granie za podium. Marsz w dół tabeli rozpoczął się 27 października od przegranego hitu z liderem, lecz tutaj spadkowicz nie miał zbyt wielu ludzi do grania. Później była jeszcze porażka z AWL II i remis z Neogenem. Inny remis, na początku sezonu, z Astechem również przyczynił się do tego, że Derma-Bau zakończył granie poza podium. Przykład tej drużyny pokazuje, że, jeśli chcesz osiągnąć sukces to musisz przede wszystkim zbudować regularnie przychodzącą na mecze kadrę, a tutaj drugi sezon z rzędu tego zabrakło. 

Na koniec tego podtytułu pochylić się trzeba nad Fulanito, które co prawda do medalu straciło aż osiem punktów, ale było konkurencyjne. Dobrze grali z potentatami - ograli Napromieniowanych, Green Tree, postawili trudne warunki Derma-Bau Team, lecz zanotowali za dużo wpadek z drużynami, które finalnie uplasowały pod "Szachownicami". Tutaj 0:2 z Elektrosatem Wrocław, gdzie indziej 2:3 z MPK Wrocław i AWL II, a także remis 2:2 z Destemido. W takich okolicznościach nie można liczyć na coś więcej niż piąta pozycja. Ta niestabilność zrobiła swoje, a i słabszy (liczbowo) sezon mieli Rafał Zdunek, Marek Zając czy Patryk Bukała. Objawieniem był Marcin Ścisłowicz, który przyćmił jesienią Pana Piłkarza Zdunka, ale to okazało się za mało, aby powalczyć o nagrody drużynowe. 

Ligowa przeciętność MPK i Kuchcika

Ongiś gdy ktoś słyszał nazwy MPK Wrocław czy Kuchcik Kuźniki to, jeśli był zawodnikiem drużyn przeciwnych to musiał się obawiać, że czeka go trudny mecz. Jeżeli był natomiast kibicem to wiedział, że te kapele to kawał wrocbalowej historii i trzeba je szanować. Niestety z każdym kolejnym sezonem te ekipy tracą na znaczeniu, a ogromny wpływ na to ma fakt, że ich kadry są mocno wiekowe (najstarsze w pierwszej lidze WLS). Brakuje świeżej krwi i o ile w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym pojawili się ostatnio Yaroslav Yepifantsev, Roman Misechko czy Valeri Herovkian to jednak są oni w mniejszości. U "Miejscowych" ta fluktuacja była jeszcze mniejsza i nadal wszystko opierało się na formie Jacka Dudały, Piotra Użałowicza i Ernesta Balickiego. Ich starania (oraz pozostałych) pozwoliły zająć miejsce w środku stawki. Kuchcik i MPK zdobyły po 16 punktów, a więc 11 oczek za podium i z pięcioma przewagi nad strefą spadkową. Te zacne marki popadły w przeciętność i w chwili obecnej są zbyt mocne, żeby spaść, ale za słabe, żeby awansować.

Beniaminkowie dali radę

Pierwszoligowymi beniaminkami były w tym sezonie Destemido (triumfator Wrocbal CUP) oraz Neogen (trzeci zespół 2 ligi WLS). Wielu miało obawy czy obie te kapele sobie poradzą, ale jak pokazała piłkarska jesień, że sobie poradziły. Destemido zajęło ósme, a Neogen dziewiąte miejsce, lecz do końca musiały drżeć o utrzymanie. W kluczowych momentach jednak nie zawiodły i zdobyły punkty w meczach, w których teoretycznie nie powinny ich zdobyć. Jacek Nosewicz i spółka zabrali punkty Derma-Bau Team (poza tym regularnie punktowali z drużynami z dołu stawki), a Marek Bogusławski i jego koledzy ograli Green Tree, MPK Wrocław czy zremisowali z Fulanito. Tutaj zgubionych oczek z drużynami z dolnej połówki stawki było więcej, ale nie na tyle dużo, żeby zostać zdegradowanym z powrotem do niższej klasy rozgrywkowej. Suma sumarum beniaminkowie sobie poradzili, ale jak to mówią - prawdziwym sprawdzianem będzie dopiero drugi sezon w wyższej klasie rozgrywkowej. 

Skuteczny pościg "Wojskowych"

Ostatnie sezony w wykonaniu drużyn rodem z Akademii Wojsk Lądowych to stopowanie potencjału na skutek niestabilnej sytuacji kadrowej. Tak było i tym razem, jednakże więcej stabilizacji mieliśmy z czasem w drużynie Rezerw. Sezon zaczął się dla niej jednak bardzo źle. W pierwszych sześciu meczach uzbierała zaledwie trzy oczka, doznając po drodze druzgocących porażek 3:11, 1:6 czy 0:5. Im bliżej końca sezonu, tym AWL II było na coraz większym musiku i grając pod presją zaczęło w końcu regularnie punktować. 23 października przyszła wygrana 3:2 z Fulanito. Później był remis 5:5 z Soccer Punchem, który to faworyt uratował strzelając gola w 40 minucie. Następnie udało się ograć Astech - 3:2, Derma-Bau Team - 2:1 i Neogen - 5:1. W pięciu grach "Wojskowi" zebrali 10 punktów i na finiszu jesiennej kampanii, jesiennego pościgu uzyskali utrzymanie. Co przy problemach kadrowych z jakimi musieli się borykać przez te kilka miesięcy wcale nie było sprawą oczywistą. 

Gonitwa nie udała się TakeDropowi i Astechowi. Chociaż obie te drużyny miewały naprawdę bardzo dobre mecze to jednak było ich zbyt mało. Pierwsi ostatecznie zyskali 9, a drudzy 11 oczek, co oznaczało spadek do drugiej ligi. O ile w przypadku drużyny Sławomira Ryczkowskiego powodu słabej dyspozycji trzeba szukać w bardzo niestabilnej kadrze, to w przypadku "Niebieskich" problem był bardziej złożony. Śmiem twierdzić, że jakby w trakcie sezonu bezsensownego zawieszenia (za incydent w meczu z Elektrosatem Wrocław) nie otrzymał Filip Piasecki, to ze swoim najlepszym zawodnikiem w składzie udałoby się kilka oczek więcej zgarnąć. 

Zmiana otoczenia nie pomogła

Największym przegranym minionego sezonu w lidze na Kuźnikach wydaje się być Elektrosat Wrocław. Wiosną 2023 roku team Piotra Grzywaczewskiego zawojował pierwszą ligę WLB, zajmując w niej ostatecznie czwarte miejsce. Po tak dobrej kampanii ligowej "czerwoni" przenieśli się do WLS i jak się okazało - zmiana otoczenia zadziała bardzo negatywnie. Elektrosat w ogóle nie przypominał drużyny, która przy Skwierzyńskiej potrafiła niejedną drużynę zaskoczyć. Teraz zdobyła zaledwie 6 punktów wygrywając w drugiej kolejce z Fulanito, a w trzeciej z MPK Wrocław. Najwięcej bramek straciła i najmniej strzeliła. Kadra była niestabilna, a i forma liderów nie należała do najwybitniejszych. Najlepszy strzelec tej ekipy zdobył zaledwie cztery gole, a liderzy w postaci braci Zasłonka, Konrada Stencla czy Piotra Grzywaczewskiego mieli na koncie łącznie...10 trafień. W takich okolicznościach przyrody nie da się grać efektywnie, a więc spadek stał się rzeczywistośćią. Na szczęście Elektrosat mimo bardzo słabych rezulatów przychodził na mecze do końca i nie oddał żadnego walkowera. Za to należy im się pochwała.

 

WLS 2: 

2 liga to za niskie progi dla ETPK

Tak jak w pierwszej lidze w roli głównego faworyta można było stawiać Soccer Punch, tak w drugiej lidze tą rolę przejęło ETPK. Elitarne Towarzystwo Piłki Kopanej, czyli dawni Przyjaciele Tifosek, którzy przecież jeszcze niedawno grali na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Teraz skład tej drużyny był nieznacznie zmieniony, ale nadal figurowały w nim takie nazwiska jak Kamil Lis, Wojciech Hawrylak, Rafał Kluska, Damian Pająk czy Radosław Parossa. To oni stanowili o sile tej ekipy i tą siłę zademonstrowali. Awans z pierwszego miejsca - bez porażki, z największą ilością goli strzelonych i z najmniejszą liczbą straconych. Tylko KEA FC była w stanie zabrać punkty debiutantowi, a to pokazuje, że druga liga okazała się zbyt niskimi progami dla Lisa i jego kolegów. Ligę wyżej powinno być ciężej, ale nadal ETPK będzie walczyć o kolejny awans, żeby jak najszybciej powrócić na salony. 

KEA FC oszukała przeznaczenie

Wiele razy pisaliśmy, że KEA FC to drużyna, która na papierze nie jest drugoligowcem, a conajmniej drużyną, która powinna regularnie występować w lidze pierwszej. Niestety przez lata czegoś brakowało jej, aby się na to zaplecze elity dostać. Tutaj przytrafiały się niewybaczalne wpadki, a to wszystko było pokłosiem niestabilnej sytuacji kadrowej. Minionej jesieni wyglądało to już o niebo lepiej. Kadra była stabilniejsza, jej liderzy nie zawiedli i drugie miejsce dla "Drukarzy" stało się faktem. Tylko jeden mecz przegrali i to grając w osłabieniu z ekipą z Tarczyńskiego. Znów kluczowym graczem był Łukasz Frąszczak (król strzelców 2 ligi). Udanie spłacił się transfer Przemysława Matuszyka, a swoje cegiełki dołożyli Paweł Przewłocki, Tomasz Iwanicki i obaj bramkarze. Przeznaczenie udało się zatem oszukać i w końcu po latach kapela Krzysztofa Olejnika grać będzie w pierwszej lidze. 

Wyścig wygrany przez ZKS

Człowiek emocjonujący się zmaganiami drugoligowców mógł dostrzec, że o trzecie miejsce mieliśmy swoisty wyścig. ETPK i KEA FC miejsce na podium zapewniły sobie dosyć wcześnie. Gra o najniższy jego stopień trwała do samego końca. O awans z trzeciego miejsca walczyły Medserv United, Wypici Team i ZKS Kuźniki i ów wyścig wygrali..."Miejscowi". Wygrali go jednym punktem, w całym sezonie zdobywając ich 25. O ile wysokie miejsce w tabeli autorstwa "Medical Coders" nie jest niczym dziwnym, to bardzo dobre pozycje Wypitych i ZKS-u już tak. Pierwsi wykonali największy progres ze wszystkich, bo przecież jeszcze nie tak dawno byli "chłopcami do bicia", a teraz to oni wielu takich chłopców zbili. Potrafili zremisować z KEA FC czy Medservem United. Ograli ZKS, a także postawili trudne warunki ETPK. Niestety przydarzyły się im dwie wpadki, które można śmiało określić jako powód braku awansu. Były to remis 2:2 z FC Equipe i porażka z Sekcją Tarcia Chrzanu, czyli kapelami ze strefy spadkowej. Na czwartym miejscu uplasowali gracze Medservu. Na piątym Wypici, którzy mieli gorszy bilans bramkowy od Tomasza Dribczaka i jego kolegów. 

Trzecia lokata o czym już wspomnieliśmy przypadła ZKS-owi Kuźniki, który zagrał wybitny sezon. Nie grał efektownie, ale był niezwykle efektywny. Większość meczów wygrywał różnicą jednego gola (aż pięć) i tylko trzy razy wbił swojemu rywalowi więcej niż dwie bramki. Mało bramek tracił, a sukces zawdzięcza nie tylko temu pragmatyzmowi, ale również szczęściu (chociaż jak wiemy - szczęście zawsze sprzyja lepszym) i kolektywnemu graniu. O ile np w takiej KEA FC główną postacią był Frąszczak, o tyle w ZKS-ie bardziej postawiono na kolektywne granie, a więc liderowali tutaj raz Oliwer Benek. Raz Paweł Haza, czy innym razem Piotr Sałata. Pozostali byli natomiast zdyscyplinowanymi żołnierzami, dobrze wykonującymi swoje meczowe obowiązki. Sukces został osiągnięty, ale w pierwszej lidze Krzysztofowi Łukaszewskiemu i jego kompanom będzie piękielnie trudno uzyskać utrzymanie.

Mocny debiutant i drużyny, które zawiodły

W kolejnym podrozdziale bohaterami były trzy drużyny. Jedna, która pokazała się z bardzo dobrej strony i dwie, które zawiodły na całej linii. Tą drużyną w przypadku której można było częściej używać superlatyw był debiutant - Tarczyński Football Team. W swoim historycznym sezonie we Wrocbalu drużyna rodem z Ujeźdźca Małego zdobyła 20 punktów, strzeliła 32 gole i straciła 22. Zabrakło jej pięciu oczek do podium i miała pięć skalpów przewagi nad siódmą Nokią. W jej szeregach mieliśmy też kilku ciekawych graczy, którzy z pewnością znaleźliby angaż w innych drugoligowych, a może nawet i pierwszoligowych ekipach. Mowa o Marcinie Jastrzębskim, który odpowiadał za defensywę i oczywiście o Radosławie Serewisiu, bez którego Tarczyński nie miałby tak groźnej ofensywy. Ten drugi w 12 meczach strzelił 14 goli, zanotował 6 asyst i pięciokrotnie otrzymywał tytuł MVP, trafiając też do siódemki tygodnia. Zważywszy na to, że ów zawodnik ma dopiero 17 lat, można mu wróżyć dużą karierę w lidze siedmioosobowej i gdy już poznał jej realia to w kolejnym sezonie może to on stanie się takim Frąszczakiem? Czas pokaże! 

Tarczyński był mocnym debiutantem, bo dobrze radził sobie w meczach zarówno z czołówką, jak i dołem stawki. W takich spotkaniach nie do końca radziły sobie dwie inne drużyny, które można rzec - zawiodły na całej linii. Mowa o Capgemini i Nokii. Spadkowicz wydawało się, że będzie realnie walczył o powrót do pierwszej ligi, ale ostatecznie zajął miejsce nad strefą spadkową, w całym sezonie 13 punktów i tracąc aż 42 gole (drugi najgorszy wynik w lidze). Tutaj brakowało...stabilizacji kadrowej i kilka też razy ekipa Michała Stokłosy musiała grać w niepełnym składzie lub po prostu bez zmian. Początkowo nic jednak nie zapowiadało słabego sezonu w wykonaniu tej ekipy. Pierwsze trzy mecze Capgemini wygrało i wydawało się, że będzie walczyć o najwyższe laury. Potem nastał jednak kryzys, którego pokłosiem było sześć porażek z rzędu. Dopiero na koniec zmagań "biali" się nieco przebudzili, ale pozwoliło im to tylko i wyłącznie na to, żeby nie zakończyć grania w czerwonej strefie. 

Jeśli chodzi o Nokię to tutaj po raz kolejny oczekiwania były inne, a rzeczywistość była inna. Niby kadra tej kapeli się jakoś mocno nie zmieniła, a więc zgranie powinno być wyższe. Niby te wyniki nie były jakieś szalone (czytaj wysokie porażki), ale zawsze czegoś brakowało. Tylko 15 oczek zdobytych i więcej porażek niż zwycięstw - trzy z nich w trzech pierwszych meczach. Później z tym punktowaniem było lepiej, ale za często zdarzały się im remisy. O ile podziały punktów z KEA FC czy Tarczyńskim to nie są wcale jakieś złe wyniki to 0:0 z osłabionym kadrowo JaCierpieDole BD to już rezultat nieco rozczarowujący. Właśnie przez takie rozczarowania Nokia nie potrafiła uwolnić swojego potencjału. Nie potrafili zrobić tego również dotychczasowi liderzy. Karol Bielenny, Bartosz Filiński i Dominik Kaczmar mimo, że grali regularnie to łącznie strzelili...zaledwie 4 gole. Na ich szczęście dobre liczby wyśrubowali Bolesław Zalewski, Piotr Paluszek czy Kamil Małecki, ale okazało się, że tego wszystkiego było za mało. 

Im strzelać nie kazano

W kulturze znamy określenie "nam strzelać nie kazano" i można śmiało użyć go w przypadku dwóch drugoligowców, których niskie miejsce w tabeli jest niewątpliwie efektem słabej skuteczności. Mowa tutaj o dziewiątym JaCierpieDole BD i jedenastej Mocamboli, które strzeliły odpowiednio 12 i 15 goli. W obu przypadkach brakowało liderów z przodu. Z powodu kontuzji w JCDBD wypadł Arkadiusz Barski, a w "miętowo-żółtych" na mecze prawie w ogóle nie przychodził Adam Garnecki. Idolencja z przodu sprawiła, że najjaśniejszymi postaciami w obu kapelach byli bramkarze - Mateusz Bieńko i Jan Garnecki. Ekipa Radosława Starczewskiego mimo, że najmniej bramek we Wrocbalu strzeliła to w miarę dobrze punktowała. Średnia jednego oczka na mecz, a przecież w sześciu meczach nie zdobyła bramki. Regularnie punktowała jednak z drużynami z Wrocbal CUP, a i zabrała oczka wyżej notowanej Nokii czy Medservowi United. Tak czy siak sezon w wykonaniu obu tych kapel trzeba uznać za mało udany, zwłaszcza w porównaniu do wiosny.

Dołujące drużyny z Wrocbal CUP

Trzy drużyny dołączyły do drugiej ligi z rozgrywek Wrocbal CUP i wszystkie zakończyły granie w strefie spadkowej. Najgorsze okazało się NG Engineering, które przecież sezon wcześniej zajęło najwyższe miejce z tego grona. Nie miało jednak stabilnej kadry, a co kluczowe nie występował w niej Grzegorz Węglarski. W efekcie na przestrzeni całego sezonu NGE wygrało 1 mecz, 1 zremisowało i aż 10 przegrało, tracąc w tych spotkaniach aż 71 goli. 

Przedostatnia była Sekcja Tarcia Chrzanu, która wygrała trzy mecze, ale również tak jak NGE oddawała walkowery (jednego walkowera z ETPK) i tych oczek miała ostatecznie sześć. W jej przypadku głębiej trzeba szukać przyczyn słabej postawy, bo przecież kadra była bardziej stabilna. Wyniki też były lepsze, a i był też jeden lider - Mateusz Gądek. Z pewnością zabrakło mu wsparcia, a całej drużynie stabilności. Potrafili wygrać z Wypitymi czy z Nokią, ale również przegrali z Mocambolą czy FC Equpie, z którym nigdy wcześniej nie zaznali goryczy porażki (chodzi oczywiście o mecze we Wrocbalu). 

FC Equipe mimo miejsca w dole tabeli zanotowało progres w stosunku do poprzedniego sezonu. Dziesiąte miejsce w stawce, 8 punktów zdobytych i aż 32 gole strzelone, czyli mniej bramek zdobytych tylko od ETPK, KEA FC i Medservu United. W tyłach wyglądało to jednak gorzej (37 trafień i miano trzeciej najgorszej obrony). Kadra jako tako była stabilna, a oprócz Igora Bochkareva dobre liczby wyśrubowali Kacper Pawlak, Adrian Szymański, Denis Birukov czy Mateusz Kiec. "Ekipa" bywała konkurencyjna i myślymy, że jeśli utrzyma obecną kadrę to wiosną zanotuje kolejny progres. 

 

Reasumując, bo przecież drużyny z Wrocbal CUP wzięliśmy do "jednego wora", ekipy te dołowały, bo przecież posiadają potencjał, żeby zajmować wyższe lokaty. Czy udowodnią to w nowym roku? Zobaczymy. Tymczasem kończymy podsumowanie sezonu Jesień 2023 we Wrocławskiej Lidze Siódemek. Dziękuje za uwagę!