Sezon Zima 2023/2024 dobiegł końca, dzisiaj zaczynamy jego podsumowania, a na pierwszy ogień bierzemy to co działo się przez ostatnie trzy miesiące w drugiej lidze OFC. W niej nie brakowało zaskakujących rezultatow, nieoczywistych bohaterów i ogólnie emocji.
BSH nie miało sobie równych
Przed startem zimowej kampanii ligowej w roli głównych faworytów do awansu z drugiej ligi do pierwszej ligi stawialiśmy wszystkich spadkowiczów - Astech, Neogen i Nokię, a także drużyny, które zajęły czołowe lokaty na drugim szczeblu grania w sezonie Zima 2023/2024, czyli TakeDrop i B/S/H Wrocław. Byliśmy zatem przekonani, że kapela Wiesława Koprowskiego będzie wysoko na koniec sezonu, ale, że wygra drugą ligę bez porażki, to aż takiego świadectwa wiary nie prezentowaliśmy. Tymczasem B/S/H Wrocław po prostu nie miało sobie równych. Jedyne punkty straciło na inaugurację remisując z Neogenem - 2:2, później śrubując serię dziesięciu zwycięstw z rzędu. Tylko raz, grając przeciwko Nokii do końca drżeli o końcowy rezultat (wygrana 3:2), w innych starciach wygrywali raczej pewnie lub przekonywująco. O ile w przypadku TakeDropu trzeba używać stwierdzenia, że była to drużyna jednego zawodnika, to "szarzy", "stalowi" czy "grafitowi" (kto zna się na kolorach to z pewnością wie jaki kolor koszulek noszą przedstawiciele B/S/H) bazowali na zgranym kolektywie. Tutaj aż 14 zawodników notowało bramki lub asysty. Co prawda wiodącymi postaciami byli Jakub Górka (33 punkty w kanadyjce) i Adrian Dulnik (27 punktów w kanadyjce) to inni również swoje "cegiełki" do końcowego sukcesu dołożyli. Dobrze grali Grzegorz Bieniek, Krystian Wojewoda, Tomasz Gutowski czy oczywiście - Marcin Wielkopolski, który w dwóch meczach zgarnął tytuł MVP. To też dowodzona przez niego obrona okazała się najlepszą w całym OFC, tracąc zaledwie 19 goli. Reasumując; B/S/H zasłużyło na sukces. Wytrzymało presje, bowiem w ostatnim meczu z TakeDropem mogło stracić majstra, a mimo tego - potwierdziło klasę. Jeszcze raz im gratulujemy i jesteśmy ciekawi jak zaprezentują się za rok w elicie.
Sukces Kowalskiego, sukcesem TakeDropu
Tak jak wspominaliśmy kolejnym z faworytów do awansu był TakeDrop i on swoich kibiców nie zawiódł. Do końca walczył o złoto, ale srebro też jest bardzo dobrym rezultatem. Nie byłoby jednak takowego, gdyby nie postać Bartosza Kowalskiego. Zawodnik ten prezentował przez całą zimę kapitalną formę. Strzelił aż 51 goli, zanotował 15 asyst, co daje razem 66 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Na dodatek ośmiokrotnie otrzymał tytuł MVP spotkania i siedem razy trafił do siódemki tygodnia. Pozwoliło mu to zgarnąć wszystkie nagrody indywidualne (te wynikające ze statystyk) i jest on głównym kandydatem do wywalczenia MVP sezonu czy nawet Złotego Buta. Można powiedzieć, że osiągnął mega sukces, co dało też sukces drużynie Sławomira Ryczkowskiego. Nie możemy stwierdzić, że inni zawodnicy poza Kowalskim nie mieli swojego wkładu, bo byłaby to herezja. Każdy pracował na sukces Bartka, ale bez Bartka na pewno nie udałoby się strzelić 90 goli w sezonie i zająć tak wysokiego miejsca. Idealnie wkomponował się w nowy zespół, mając bezpośredni udział przy 2/3 zdobywanych bramek. Jedni powiedzą, że upośledził nieco swoją drużynę i gdy ten nie grał zbyt dobrze w starciach z B/S/H i REXER-em to nikt inny nie potrafił wziąć ciężaru gry na siebie. Można to różnie interpretować, ale jedno jest pewne - Kowalski miał sezon życia, TakeDrop na tym skorzystał i obie strony za rok będą grać w wyższej klasie rozgrywkowej.
Potknięcia wykorzystane przez Neogen
W drugiej lidze dwie drużyny nadawały tempo i dwie też bezpośrednio walczyły ze sobą o złoto. Nieco gorzej z formą było u pozostałej części, tak zwanej "grupy pościgowej", która musiała skupić się na walce o brązowe medale. Dwa tygodnie przed końcem rozgrywek na dobrej drodze do miejsca na najniższym stopniu podium była Nokia. Tydzień później sprawę w swoich rękach miał Tarczyński Football Team, a na sam koniec krążki zgarnęła ekipa, która posiadała najbardziej skomplikowaną sytuację, czyli Neogen. Wróćmy jednak do początku.
8 marca 2024 na trzeciej pozycji plasowała się Nokia, czyli spadkowicz z wyższej klasy rozgrywkowej. Zespół ten miał na swoim koncie imponujące wygrane. Był bliski zabrania punktów B/S/H Wrocław, ale miewał też wpadki. Do starcia z piątym w tabeli Neogenem przystępował w roli faworyta i wygrana w tym starciu praktycznie zapewniłaby kapeli Michała Grobelnego brązowe medale (pozostałoby jedynie pokonać w ostatnim meczu Wypitych). Piłka nożna jest jednak nieprzewidywalna i napisała nam naprawdę ciekawy scenariusz. Nokia przegrała z Neogenem 3:5 i spadła na piąte miejsce w stawce.
Wpadkę spadkowicza wykorzystał debiutant z Tarczyńskiego, który tego samego dnia ogrywając Wypitych wskoczył na najniższy stopień podium. W tym oto momencie to przed drużyną z Ujeżdźca Małego stworzyła się szansa, ale tak samo jak wcześniej Nokia, w kluczowym momencie nie wytrzymała presji. W kluczowym momencie otrzymała lekcję pokory od Astechu, który grając bez żadnej presji, ograł Tarczyńskiego - 5:1. Jak się później okazało zabrał medale graczom w pomarańczowo-niebieskich trykotach.
Zapytacie dlaczego? A no dlatego, że Neogen dzięki wygranej w starciu bezpośrednim wyprzedził Nokię, a w ostatniej kolejce nie zawiódł swoich kibiców grając przeciwko ostatniej w stawce Olimpii Sępolno. Tutaj kamraci Jacka Nosewicza wygrali 8:5 i to oni sięgnęli po brązowe medale na koniec sezonu. Ów sytuacja pokazuje tylko, że w futbolu jeden mecz może diamietralnie zmienić sytuacje. Przed sezonem byśmy się nie zdziwili trzeciemu miejscu dla dawnego 3M. W trakcie mijającej kampanii mogliśmy jednak mówić, że jeśli tak się stanie to będzie to swego rodzaju zaskoczenie.
Tak czy siak wszystkie wyżej wymienione ekipy zaprezentowały się minionej zimy całkiem nieźle. W Neogenie dużą rolę odegrało długoletnie doświadczenie z gry we Wrocbalu, a także postacie takie jak Marcin Karliński czy Łukasz Herbuś, które trzymały wysoki poziom piłkarski. Nokia bazowała na kolektywnej grze, ale właśnie w kluczowych momentach nie miała w swoich szeregach graczy takich jak Karliński czy Herbuś, którzy poprowadziliby swoją drużynę do końcowego triumfu. Jeśli chodzi o Tarczyńskiego to jego pozycja jest najbardziej niespodziewana. Może gdyby nieco lepsze liczby uzyskałby bohater poprzedniego sezonu - Radosław Serewiś to wynik końcowy byłby lepszy? Być może. Rozgrywki pod balonem pokazały jednak, że Serewiś woli większe boisko i z pewnością na wiosnę pokaże się z lepszej strony.
Drużyna grająca w kratkę
W ujęciu ligowym drużyny możemy dzielić na te, które nie mają sobie równych. Na te, które gubią punkty w meczach między czołówką, ale w pozostałych starciach punktują. Na te, które miewają przebłyski dobrej gry, ale odstają od innych. Na totalnych dostarczycieli punktów, no i oczywiście na takie, które grają w przysłowiową "kratkę". Do tej ostatniej kategorii trzeba zaliczyć Astech. Ekipa spadkowicza miała walczyć tej zimy o powrót do elity, a tymczasem zajęła dopiero szóste miejsce w stawce. 5 meczów wygrała, 6 przegrała, strzeliła 39 goli i straciła 37. Potrafiła rozbić Neogen czy też wypunktować Tarczyńskiego. Z drugiej zaś strony jako jedna z nielicznych przegrała z Brakiem Sponsora i Olimpią Sępolno. W takich okolicznościach, przy takiej niestabilności, nie da się wywalczyć lepszego rezultatu. Na dodatek kadra "Niebieskich" nie była do końca optymalna, a tylko połowę spotkań rozegrał lider tej drużyny - Filip Piasecki. Na szczęście pod jego nieobecność potencjał uwolnił Kacper Caputa, autor 16 trafień i 4 asyst. Dobra gra Caputy pozwoliła zdobyć sporo goli i wywalczyć naście punktów. Summa summarum był on jednak jednym z nielicznych graczy w Astechu, którego można było wyróżnić. Ostatecznie miejsce w połowie tabeli dla tak ogranej we Wrocbalu drużyny trzeba uznać jako rozczarowanie.
Debiutanci na plus
Tarczyński Football Team był debiutantem OFC, ale we Wrocbalu już wcześniej grał. Debiutantami z "krwi i kości", którzy po raz pierwszy wystąpili w rozgrywkach organizowanych przez Marcina Wiktorowskiego byli Sii Polska i REXER i obie te drużyny nie muszą nisko spuszczać głów. Jak na pierwszy raz zagrały naprawdę nieźle. Pierwsi zajęli siódme miejsce z dorobkiem 14 oczek. Po słabym początku, okraszonym trzema porażkami i dwiema bardzo znaczącymi, udało im się zapłacić frycowe i rozpoczęli marsz ku górze tabeli. Momentem zwrotnym był 24 stycznia i remis z walczącą o awans Nokią. Później przyszło pierwsze zwycięstwo z REXER-em. Były też wygrane z Astechem czy podział punktów z TakeDropem. Ogólnie to w pewnym momencie team Pawła Pradeloka śrubował serię pięciu meczów bez porażki, którą przerwał dopiero Tarczyński Football Team. Za sznurki w Sii Polska pociągał Wojciech Ślusarczyk, ale dobre zagrania prezentowali również Łukasz Stąpor czy Grzegorz Jezierski. Nie wyglądało to źle. Mogło być jeszcze lepiej, ale tak czy siak myślimy, że nawet sami gracze w błękitnych strojach nie spodziewali się tego, że zakończą granie blisko środka ligowej stawki (zwłaszcza po słabym początku sezonu).
W REXER sytuacja wyglądała nieco inaczej, ale zaczęło się podobnie. Najpierw dwa mecze team Bartłomieja Żmijewskiego przegrał, by przełamać się na Olimpii Sępolno. Następnie przyszła sensacyjna wygrana z TakeDropem i wydawało się, że od tego momentu stać ich będzie na naprawdę duże rzeczy. Nic bardziej mylnego. W kolejnych starciach "czarni" mieli swoje problemy. Kolejne trzy mecze przegrali w sposób nieznaczny. Później otrzymali lekcję futbolu od BSH Wrocław i już wtedy było wiadome, że nie powalczą o nic więcej niż jak najlepsze miejsce w dole ligowej stawki. Dużym problemem REXER-u było niewątpliwie nieposiadanie nominalnego bramkarza, a jak dobrze wiemy, pod balonem gra bez golkipera z krwi i kości to spore osłabienie. Mimo tego, w ostatnich dwóch meczach z Brakiem Sponsora i DKM Football Team udało się odnieść dwie wysokie wygrane. Postrzelali sobie Bartosz Grabowiecki i Paweł Bilski (najjaśniejsze punkty debiutanta tej zimy) i ostatecznie zespół Żmijewskiego zakończył granie na dziewiątej lokacie. Wygrał z drużynami pod sobą i zaskoczył wicelidera, co było największym sukcesem tej drużyny w minionej właśnie kampanii ligowej.
Nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz
"Nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz" to właśnie stwierdzenie mówi nam wiele i pokazuje z kim tak na dobrą sprawę mamy do czynienia. Można źle zacząć, ale jak dobrze się wszystko zakończy to nikt nie będzie pamiętał o przeszłości. Powyższe hasło można jednak użyć również w odwrotną stronę. Da się bardzo dobrze zacząć, a później tragicznie finiszować. To właśnie ta druga strona medalu odnosi się do dwóch drużyn, którymi są Wypici Team i Brak Sponsora. Obie te kapele nieźle weszły w sezon zimowy. Pierwsi po sześciu kolejkach mieli na koncie 12 punktów i realnie walczyli o medale na koniec sezonu zimowego. Jak się później okazało były to ostatnie punkty zdobyte przez graczy Pawła Złomka. Od zaskakującej porażki z DKM Football, kolejne pięć spotkań zakończyło się przegranymi i zamiast walczyć o podium Wypici do końca drżeli o to, aby nie zakończyć grania w "czerwonej strefie". Finalnie zajęli dopiero ósme miejsce i w ogóle nie nawiązali do bardzo dobrego sezonu jesiennego. Co miało wpływ na taki stan rzeczy? Kilka czynników, ale tym przeważającym wydaje się być fakt, że od półmetku rozgrywek "czerwoni" radzić musieli sobie bez swojego lidera - Mateusza Olecha, który w klasyfikacji kanadyjskiej w swojej drużynie ustąpił jedynie Mateuszowi Surdelowi (trzeba jednak dodać, że Surdel zagrał w każdym spotkaniu). Jesteśmy przekonani, że gdyby Olech zagrał we wszystkich meczach to Wypici zajęliby wyższe miejsce.
Drugą drużyną, która obiecująco rozgrywki zaczęła, a skończyła je bardzo źle był Brak Sponsora. Ten w trzech pierwszych spotkaniach uzbierał 4 punkty i to okazało się ich szczytem możliwości. Osiem kolejnych spotkań podopieczni Marka Chmiela przegrali. W całym sezonie stracili najwięcej bramek (aż 89) i najmniej ich strzelili (33). Skład tej drużyny był bardzo niestabilny. Tylko Paweł Gorazdowski rozegrał dwucyfrową liczbę spotkań (10). Czterech zawodników nie wystąpiło w ogóle, a aż siedmiu graczy nie rozegrało więcej niż trzech potyczek. Brakowało m.in Łukasza Nowaka i Pawła Hajzera, a średnio efektywni w swojej grze byli Ci, którzy ostatnio punktowali naprawde nieźle, czyli Karolina Ostrowska, Jacek Pożarowski i Szymon Mikołajczak. W Braku Sponsora brakowało wszystkiego. Nie było komu grać - skład był wąski. Był też mocno wiekowy, a liderzy nie byli w stanie zażegnać kryzysu. Ta kampania ligowa musiała zatem zakończyć się na przedostatniej pozycji. Gdyby natomiast Olimpia nie oddała jednego meczu walkowerem to finalnie i ona zajęłaby lepszą lokatę.
Historyczny sezon DKM-u
DKM Football Team zajął w sezonie zimowym trzecie miejsce od końca. Jedni powiedzą - czym tutaj się podniecać? Drudzy jednak, którzy są bliżej związani z drużyną Igora Wiktorowskiego wiedzą, że ten rezultat jest naprawdę ogromnym progresem. Dlaczego? A no dlatego, że po pierwsze DKM nie był drużyną, która strzeliła najmniej goli, ani też ekipą, która najwięcej ich straciła. Po drugie sezon Zima 2023/2024 okazał się pierwszym, w którym udało się zapunktować i to nie raz. Zaczęło się od remisu z Brakiem Sponsora - 5:5. Później przyszła pierwsza wygrana z Sii Polska, a były jeszcze dwie - z Wypitymi i Olimpią Sępolno. Finalnie udało się zdobyć 10 punktów i zagrać kilka naprawdę niezłych spotkań. Co miało wpływ na tak znaczącą poprawę? A no na pewno zdobycie coraz większego doświadczenia po ostatnich porażkach (w poprzednich kampaniach ligowych). Swoje też zrobił fakt, że DKM zawsze miał armię zawodników do gry, czego niektórzy przeciwnicy nie potrafili sobie zapewnić. W jakimś stopniu spłaciły się również nowe nabytki. Piotr Kopeć strzelił aż 11 goli, a Tomasz Szabłowski wystąpił w pięciu spotkaniach i w trzech naprawdę mocno przyczynił się czy to do wygranych (z Sii Polska i Wypitymi) czy też do tego, żeby nieznacznie przegrać z Neogenem. Na koniec był również widoczny progres w grze. W dobrych humorach Jan Łaban i spółka przystąpią do sezonu wiosennego.
Nie udało się zażegnać kryzysu
Już kilka razy o tym pisaliśmy, ale niestety nadal musimy zmuszeni to przypominać. Olimpia Sępolno po bardzo udanym sezonie Wiosna 2023, nadal nie potrafi wygrzebać się z kryzysu. Po zmianach kadrowych zespół Marcina Tomaszewskiego rozegrał bardzo słabą jesień i bez wygranej zakończył granie w strefie spadkowej. Zimą nadal miał problemy kadrowe, ale w końcu udało mu się przełamać. Ważną datą okazały się Walentynki 14 lutego, gdy "Miejscowi" pokonali wyżej notowany Astech - 3:1. Później zdeklasowali Brak Sponsora - 16:3 i w końcówce sezonu grali naprawdę nieźle. Nie przyniosło im to jednak większej zdobyczy punktowej i mimo dwóch zwycięstw zakończyli sezon z trzema punktami (mecz z Nokią oddali walkowerem i zostali ukarani trzema punktami minusowymi). Przełamali się po nastu spotkaniach bez wygranej, ale ostatnie miejsce w gronie drugoligowców nadal nie jest rezultatem zadowalającym. Brakowało odpowiedniej jakości, brakowało ludzi, problem był z nominalnym bramkarzem (aż pięciu bramkarzy w kadrze). W takich okolicznościach ciężko o powrót na szczyt.
Tabela końcowa:
1. B/S/H Wrocław
2. TakeDrop
3. Neogen
4. Nokia
5. Tarczyński Football Team
6. Astech
7. Sii Polska
8. Wypici Team
9. REXER
10. DKM Football Team
11. Brak Sponsora
12. Olimpia Sępolno
STATYSTYKI OGÓLNE:
Ilość rozegranych meczów: 66
Bramki strzelone ogółem: 612
Średnia bramek na mecz: 9,27
Ilość remisów: 3
Ilość walkowerów: 1
Najwyższa wygrana: 20:1 (TakeDrop - Olimpia Sępolno)
Najwięcej bramek w jednym meczu: 21 (TakeDrop - Olimpia Sępolno 20:1, TakeDrop - Brak Sponsora 18:3)
Najmniej bramek w jednym meczu: 4 (Nokia - Sii Polska 2:2, B/S/H WWrocław - Neogen 2:2, Olimpia Sępolno - Astech 3:1, TakeDrop - Nokia 3:1, Nokia - Tarczyński Football Team 3:1)
Ilość zawodników, którzy zagrali w sezonie: 198
Najwięcej bramek strzelonych (drużyna): 90 - TakeDrop
Najmniej bramek straconych (drużyna): 19 - B/S/H Wrocław
Najwięcej bramek straconych (drużyna): 89 - Brak Sponsora
Najmniej bramek strzelonych (drużyna): 33 - Brak Sponsora
Król strzelców: Bartosz Kowalski (TakeDrop) - 51 goli
Król asyst: Bartosz Kowalski (TakeDrop) - 15 asyst
Najlepszy kanadyjczyk: Bartosz Kowalski (TakeDrop) - 66 punktów
Najwięcej kartek (drużynowo): 7 - DKM Football Team
Najmniej kartek (drużynowo): 1 - B/S/H Wrocław, Astech, REXER, Brak Sponsora
Żółte kartki (ogółem): 32
Czerwone kartki (ogółem): 1