Sklep

Puchar Mistrzów: Pierwszy mecz dla Prezesów

W pierwszym meczu o Puchar Mistrzów Wrocbalu Prezesi pokonali na własnym obiekcie Baumit 9:5. Mistrz WLS ma więc kilkubramkową zaliczkę przed rewanżowym spotkaniem na boisku przy ul. Skwierzyńskiej.

We wtorek, 27 kwietnia, na boisku przy ul. Sarbinowskiej rozegrano pierwszy mecz o Puchar Mistrzów, w którym mistrz WLS zmierzył się z mistrzem WLB. Reprezentujący kuźnickie rozgrywki Prezesi pokonali w nim ekipę Baumit 9:5 po emocjonującym spotkaniu.

VS
9:5  (2:3)

Po dobrych kilku miesiącach rozbratu z koordynowaniem ligi Wrocbal przywiało mnie na kuźnickie Estadio by przyjrzeć się z bliska pucharowemu starciu dwóch legendarnych teamów - Baumitu i Prezesów. Dawno mnie tu nie było, ale w lidze po staremu - Grzesiu Kędzierski dalej pokłócony z maszynką do golenia, widniejący w obu protokołach Grzesiu Paukszt dalej pokłócony z długopisem i zbierający się jak pies do jeża do wypełniania papierów. Oba zespoły klasycznie stawiające na jakość a nie ilość. Może tylko Rejmer w nieco innym stroju niż zwykle i w długich dresach a nie klasycznych "spodniach rejmerkach" o długości 3/4. I chyba trochę kasy na transfery poszło w międzyczasie, ściągnięcie takiej strzelby jak Fedyna musiało kosztować miliony monet.

To jednak nie Fedyna odpalił pierwszą armatę, a paradujący w koszulce A-klasowej Polonii Bielany Wrocławskie Radosław Karasek. Gracz Baumitu przebiegł samotnie całe boisko (Prezesi specjalnie w tym rajdzie mu nie przeszkadzali), a rajd zakończył mocnym strzałem z dystansu, który już w 2' dał prowadzenie Baumitowi. Z wrażenia aż Kędzierskiemu rozwiązały się buty, na szczęście jego dobroduszny imiennik Paukszt obiecał, że kupi mu nowe na rzepy (skoro było go stać na Fedynę to i na buty dla kolegi kasa się znajdzie). W kolejnych minutach prowadzenie próbował podwyższyć Rejmer, jednak najpierw całą zabawę popsuł słupek (po uderzeniu z ostrego kąta), a później bramkarz Prezesów (po strzale z wolnego z 20 metra). W 9' po raz kolejny zaznaczył swoją obecność baumitowy "podróżniczek" - Karasek i byliśmy świadkami kolejnej jego wycieczki spod jednej bramki pod drugą, zakończonej tym razem spektakularnym strzałem pod samą ladę. Dwa do zera dla Baumitu! Nie minęła minuta a Polonia Bielany Wrocławskie znów uprzykrzała życie Prezesom - Karasek poszedł prawą flanką jak rasowy dzik, mijając bez większych trudności Hajdamowicza, a następnie płasko zagrał idealnie na Rejmera. No może prawie idealnie - wszystko znakomicie przeczytał Marcin Tomaś, który w ostatniej chwili przeciął podanie, przez co skończyło się jedynie na kornerze. Baumit atakował dalej - w 14' strzał na bramkę Prezesów oddał Zdunek, całość dla Baumitu zakończyła się jednak niezbyt ciekawie - poszła konterka a ją znakomicie wykończył ściągnięty za pierdylion pesos Mateusz Fedyna. Prezesi złapali kontakt z rywalem i na sześć minut przed przerwą mieliśmy 2:1 dla ekipy Grzegorza Kędzierskiego. Cztery minuty później Fedyna miał szansę na doprowadzenie do remisu, przestrzelił jednak po dobrym dograniu na bańkę od Hajdiego. Niewykorzystana sytuacja zemściła się już kilkanaście sekund później - Karasek zagrał do Rejmera, ten do Frąszczaka, ten z kolei włączył do zabawy jeszcze słupek i koniec końców futbolówka po uskutecznieniu małego pinballa wylądowała w sieci. Trzy jeden dla Baumitu! To jednak nie był koniec emocji w tej części spotkania. W ostatniej minucie pierwszej połowy Hajdamowicz dobrym podaniem uruchomił Kubasiewicza, a Adam pewnym strzałem z prawej strony pola karnego pokonał Kędzierskiego i przestawił wynik na 3:2! Taki rezultat po pierwszych dwudziestu minutach wróżył nam naprawdę ciekawą drugą odsłonę tego spotkania.

Dwie minuty po pierwszym gwizdku arbitra Pondla padła pierwsza bramka w meczu, również dwie minuty po pierwszym gwizdku w drugiej połowie byliśmy świadkami gola - ponownie gola gracza Baumitu. Sęk w tym, że bramka nie ta co trzeba. Pechowym autorem bramki samobójczej zostaje Piotrek Żuk i po 22 minutach rywalizacji mamy remis 3:3. Jak się rozkręciło to na całego. W 23' ponownie do siatki trafia Fedyna, a ta bramka oznacza tyle, że mamy 4:3 i Prezesów na prowadzeniu! Ale to nie koniec emocji na dziś. Strzelić jednego swojaka? Każdy głupi potrafi (wiem co mówię, sama strzelałam). Ale dwa swojaki w jednym meczu?! I to w dwie minuty?! To dopiero trzeba być kozakiem! Piotrek Żuk ponownie okazuje się lepszy od Grzesia Kędzierskiego i po tym niefarcie Prezesi prowadzą już 5:3, a na Rolexie arbitra mamy dokładnie 24 minutę. Na kolejne bramki nie musieliśmy długo czekać. W 27' Tomek Musiatowicz zagrał do  Mateusza Fedyny, a ten nie dał żadnych szans Kędzierskiemu i Prezesi uciekli Baumitowi na trzy gole! Baumit odpowiedział minutę później - Haras wykorzystał podanie od Karaska i zmniejszył stratę do przeciwnika do dwóch trafień. Osoby grające solidny over w tym spotkaniu zacierały ręcę i liczyły ile wygrały u buka - oba teamy rozstrzelały się na bogato i nie zanosiło się na koniec tej kanonady. Fedynie nie przeszkodził w żadnym stopniu krzątający się pod nogami Matuszyk - Mateusz na luzaku zapakował futbolówkę do sieci, już po raz czwarty tego dnia. Wynik mieliśmy już hokejowy - 7:4 dla Prezesów. Nawet jak nie padały bramki to dużo się działo - to Zdunek załadował poprzekę, to Rejmer na klęczkach marudził coś arbitrowi Pondlowi, to Kubasiewicz obijał bramkarza. Na niebie świecił choć nie własnym światłem superksiężyc, na murawie natomiast już własnym światłem świecił Mateusz Fedyna. Jak już strzelać piątego gola to tylko w tak spektakularny sposób - nowy nabytek Prezesów w 35' minucie fantastycznym lobem przeniósł piłkę nad Kędzierskim i podwyższył na 8:4! Baumit jednak nie miał zamiaru odpuszczać - na trzy minuty przed końcem Karasek świetnie uruchomił Rejmera, a ten dosłownie wjechał z piłką do bramki i przestawił wynik na 8:5. Biedny Kuba zamiast celebrować gola musiał już dwie minuty później apelować do Prezesów żeby "dali żyć". A ci żyć nie chcieli dać - znów do akcji wkroczył kupiony za grube hajsy Fedyna, który asystował przy trafieniu Kubasiewicza w długi róg w 39 minucie. Więcej goli nie było już nam dane oglądać w tym spotkaniu, ale narzekać nie możemy, bo naprawdę sporo się działo przez te 40 minut.

Aż czterobramkową zaliczkę przed meczem rewanżowym wypracowała sobie grająca u siebie drużyna Prezesów, co w głównej mierze było zasługą rozgrywającego świetne zawody Mateusza Fedyny. Taki handicap to niby dużo, jednak Baumit ma naprawdę mocną pakę i raczej tanio u siebie skóry nie sprzeda. Rewanż zapowiada się bardzo ciekawie - zapraszamy więc serdecznie już dziś na ten mecz! Pojedynek odbędzie się na legendarnym Estadio de Skwierzyńska w drugiej połowie maja.

PREZESI - BAUMIT  9:5 (2:3)

Prezesi: P. Czyż - M. Tomaś, G. Paukszt, T. Musiatowicz, B. Karpiński, A. Kubasiewicz, M. Fedyna, K. Hajdamowicz
Baumit: G. Kędzierski - R. Zdunek, P. Haras, P. Brzęczek, P. Matuszyk, P. Żuk, R. Karasek, J. Rejmer, Ł. Frąszczak

bramki:  Mateusz Fedyna (14', 23', 27', 30', 35'), Adam Kubasiewicz (20', 39') - Radosław Karasek (2', 9'), Łukasz Frąszczak (18'), Piotr Żuk (22' - bramka samobójcza, 24' - bramka samobójcza), Paweł Haras (28'), Jakub Rejmer (37')
MVP: Mateusz Fedyna (Prezesi) - Fedyna strzelił dzisiaj więcej bramek niż cały Baumit razem wzięty. A do tego jeszcze dołożył asystę. Warto było wyłożyć na transfer miliony monet :) Słowa uznania należą się także dwóm najbardziej wyrazistym graczom Baumitu, autorom dubletów - robiącemu solidne zamieszanie w defensywie Prezesów Karaskowi i królowi swojaków Żukowi, który jeszcze większe zamieszanie zrobił w swojej własnej defensywie ;)
sędzia: Tomasz Pondel

Już wkrótce na naszym kanale na YouTube pojawi się skrót z tego zaciętego pojedynku, natomiast tutaj znajdziecie kilka zdjęć autorstwa Ani Jadczak - GALERIA.

Jeśli znalazłeś jakiś błąd w relacji lub statystykach, napisz:
marta@wrocbal.pl