Dzisiaj rozpoczynamy cykl podsumowań, które mają na celu szerzej przybliżyć Wam jak wyglądał sezon Wiosna 2023 we Wrocbalu. Każda liga analizowana będzie osobno, a zaczynamy od najwyższej klasy rozgrywkowej, czyli Ekstraligi.
W minionym sezonie Ekstraligi - trzecim w historii - rywalizowało ze sobą 12 zespołów. Nowymi twarzami w elicie były Elitbud - Mistrz Ukraińskiej Ligi Wrocbal, który zastąpił Oponix. Beniaminkami byli Derma-Bau Team, a także Ołer Meble Ogrodowe, a Industrial Solutions Group zamienił się w Familię Greco. Więcej zmian nie wystąpiło i a grono pozostałych uczestników uzupełniali: Prezesi, Gumzamet Fidasz, AWL, T.B 85 Team, Leroy Merlin Wrocław, Sancho Panza, Planeta Mebla i Baumit.
Fidasz lubi wiosnę
Gumzamet Fidasz wiosną 2022 roku świętował swój największy triumf we Wrocbalu. Było to zwycięstwo w nowopowołanej Ekstralidze. Kolejna kampania ligowa nie była już tak udana. Obrońca tytułu był w pewnym momencie uwikłany w grę o utrzymanie, finalnie zajmując piąte miejsce. Na taki stan rzeczy miały wpływ kontuzje i co za tym idzie problemy kadrowe, a także po prostu niższa forma piłkarska. Wraz z nowym rokiem wyszło nowe, ambitne postanowienie - ma być lepiej niż jesienią. No i było lepiej. Do składu Fidasza po kontuzji powrócił kapitan Adrian Gorzka. Urazy omijały Marcina Michalkiewicza, a i jeden niemały transfer się spłacił. Jakub Pelwecki zagrał o wiele lepiej niż w barwach Sancho Panza i z miejsca stał się liderem ofensywy. Przychodził często, strzelał często i często asystował. Dorobek uzbierał spory. Wicekról strzelców z 17 golami. Siedem asyst i drugie miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej. Na dodatek 5 tytułów MVP i 4 siódemki tygodnia. Liczby kapitalne, a dodając do tego wkład wcześniej wspomnianych Michalkiewicza i Gorzki, a także solidnie grających bramkarzy - ekipa Gumzametu odzyskała dawny blask i sięgnęła po mistrzostwo, długo nie będąc w tym konkteście wymienianym. W kluczowym momencie sezonu nie zawiedli, zgarniając drugie w historii mistrzostwo Ekstraligi, drugie zdobyte na wiosnę. To co? Idzie jesień, więc dojdzie do zmiany majstra?
Zawiedzione nadzieje Famili Greco
Zespoły, które mogą mówić o pechu, które mimo wysokiego miejsca w tabeli, mogą mieć poczucie, że zawiodły swoich kibiców - są to Prezesi i T.B 85 Team. Pierwsi mieli sprawę złotego medalu w swoich rękach. Zabrakło im jednego punktu, a kluczowa okazała się tutaj nieznaczna porażka z Fidaszem. Tak czy siak progres w grze zanotowali. Drudzy długo siedzieli na najwyższym stopniu podium, ale kończąc sezon wcześniej niż inni, ostatnie dwa tygodnie wyczekiwali na korzystne rezultaty w innych starciach. Niestety się nie doczekali i ostatecznie zostali zepchnięci z pierwszego na trzecie miejsce. Tutaj jednak można mówić o kilku zmianach kadrowych. W bramce nie grał najlepszy bramkarz poprzedniego sezonu - Paweł Nowak, a Adrian Lungu mimo wielu klasowych interewencji nie posiadał odpowiednich cech przywódczych. Rzadko grali Łukasz Bojarski i Dawid Fabisz, a w kluczowych momentach zawiódł Kacper Biliński (zmarnowane sytuacje i zawieszenie za żółte kartki na mecz z Familią Greco).
Największy zawód to jest chyba jednak Familia Greco, czyli dawny Industrial Solutions Group, a więc Mistrz z sezonu Jesień 2022. Wszedł nowy właściciel - Marcel Greco. Weszła nowa nazwa, nowe stroje i byli też nowi, młodzi - głodni gry i goli zawodnicy. Marka Szczepanika, czyli jednego z najlepszych bramkarzy w historii ligi Wrocbal zastąpił solidny - Olaf Mikołajek. W kadrze nie zawitali Artur Warzykowski i Radosław Łukomski. W ich miejsce weszli jednak teoretycznie lepsi gracze, którzy to na murawie udowadniali - Piotr Chodziutko był ofensywnie usposobionym obrońcą, tak samo z resztą jak i Kamil Sosna czy Norbert Myszka. Wiele wiatru robił Julian Trochanowski, a i Grzegorz Kotowicz gdy się na meczu pojawiał to potrafił zrobić różnicę. Wydawało się, że odpowiedzialność za wyniki spadnie z barków Jakuba Kazaneckiego, Rafała Tomali czy Kamila Moskwy, ale do końca tak nie było. Nadal wiele od nich zależało, ale Ci nie potrafili nawiązać do wybitnej formy z jesieni. Nie strzelali tak dużo, nie zdominowali klasyfikacji indywidualnych. W porównaniu do poprzedniej kampanii ligowej - strzelili 10 goli mniej, pięć więcej stracili i zanotowali trzy porażki więcej. W takich okolicznościach nie było im dane sięgnąć po złoto, a nawet po medale. Te ostatnie mieli we własnych rękach, ale w niezwykle ważnym meczu z Prezesami - zostali przez nich wypunktowani (przyp. porażka 1:6). Greco i spółka zajęli finalnie najgorsze dla sportowca miejsce - miejsce czwarte, co patrząc na potencjał tej drużyny - jest ogromnym zaskoczeniem.
Gigantyczne problemy kadrowe AWL i Elitbudu
Kto uważnie śledził poczynania Ekstraligowców to mógł w samych superlatywach wypowiadać się o grze Akademii Wojsk Lądowych i Elitbudu na początku sezonu. Pierwsi po słabej jesieni, zakończonej na siódmym miejscu mieli się odbudować i wydawało się, że odbudowa idzie zgodnie z planem. W pierwszych pięciu meczach "Wojskowi" nie przegrali ani razu. W pięciu spotkaniach uzyskując 13 punktów. A przecież nie mieli łatwego terminarza. Pokonali Familię Greco, Prezesów i Leroy Merlin Wrocław, a także zremisowali z T.B 85 Team. Wtedy jednak nastał maj i trzeba było ruszyć na poligon. Z tego poligonu nie udało się wrócić do formy, a przede wszystkim do kadry z początku kampanii ligowej. Na dodatek natłok meczów w czerwcu był ogromny, bowiem trzeba było rozegrać w przeciągu niespełna trzech tygodni aż 6 spotkań. Nie skończyło się to dobrze. Rozgrywane mecze w niepełnym składzie, nie posiadanie zmian i ważnych zawodników. W efekcie 1-8 z Sancho Panza i 0:7 z Baumitem, 2:3 z Fidaszem (tutaj kadrowo było lepiej) i 3:5 z Ołerem Meble Ogrodowe. Tylko raz udało się wygrać - walkowerem z Elitbudem, no i też walkower się ekipie z Czajkowskiego przytrafił. Na koniec sezonu team Maksymiliana Himela nie zjawił się na spotkaniu z Planetą Mebla. Mając więc sprawę tytułu we własnych rękach, niestety pokpili sprawę. Wiadomo - nie do końca przyczyny były zależne od nich samych, ale z drugiej strony, znając ów specyfikę - mogli inaczej to wszystko poukładać. Nie mniej kolejny sezon AWL kończy bez medalu i tym razem jest to miejsce tuż nad strefą spadkową.
Przed sezonem miałem obawy w stosunku do Elitbudu. Zespół, który zdominował rozgrywki w lidze Ukraińskiej przeniósł się na grunt Wrocbalowy. Zamienił granie sześcioosobowe, na rozgrywki siedmioosobowe, a jak dobrze wiemy - gra na różnej wielkości boiskach jest zupełnie inna. Na dodatek w pierwszym zgłoszeniu "niebiescy" nie uwzględnili w kadrze swojego najlepszego zawodnika - Andrey'a Ratsa. Wróżby nie były zatem pomyślne, ale po pierwszym meczu tej drużyny chciałem się "odszczekiwać". Z Baumitem Elitbud grę prowadził, a rywal pokonał go 2:0 tylko i wyłącznie wykorzystując większe ogranie i doświadczenie w grze przy Skwierzyńskiej. Mimo tej klęski w kolejnych spotkaniach Elitbud zdobył siedem punktów i wyglądał naprawdę solidnie. Z czasem jednak zaczęło brakować ludzi, a gra bez nominalnego bramkarza też zrobiła swoje. Moment załamania nastąpił 27 kwietnia na meczu z Fidaszem, gdzie grający bez zmian zespół ukraiński przegrał 2:10. Potem przytrafiło się jeszcze pięć porażek i dwie były dziełem walkowerów. Elitbud mógł wydostać się ze strefy spadkowej. Mógł zagrać w barażach, ale na skutek ujemnych punktów spadł na ostatnie miejsce w stawce i na takim też granie zakończył.
Planeta Mebla oszukała przeznacznie?
Mówią, że drugi sezon dla beniaminka jest zdecydowanie trudniejszy, a więc trudne zadanie stało przed Leroy Merlin Wrocław i Planetą Mebla. Pierwsi byli rewelacją jesieni zajmując ostatecznie czwarte miejsce. Drudzy w przeciągu ostatniego roku dwukrotnie zagrali w barażach o utrzymanie. Oboje chcieli więc to przeznaczenie oszukać. No i tylko jednej stronie się to udało. "Liroj" nie powtórzył sukcesu, a przecież rewolucji kadrowej nie zrobił. Rywale nauczyli się jednak przeciw tej drużynie grać, a niestabilna forma - Damiana Kaczmarczyka, Mariusza Dusia czy Jakuba Berkowicza też odcisnęły swoje piętno. Ekipa Grzegorza Andysza uplasowała się na miejscu gwarantującym grę w barażach. Mogła się utrzymać, aczkolwiek przegrała z pierwszoligowym 3V i degradacja do niższej klasy rozgrywkowej stała się faktem.
Można rzec, że przeznaczenie oszukała Planeta Mebla. W myśl do trzech razy sztuka - tym razem uniknęła gry w barażach, chociaż było w jej przypadku sporo niepewności. Kierownik Pondel przeprowadził rewolucję kadrową. Rzadko grali tacy zawodnicy jak Adam Cylny, Piotr Miklas, Łukasz Chołody, a ani razu nie zobaczyliśmy prezesa - Tomasza Kunickiego, Piotra Wyszumirskiego czy kontuzjowanego Mariusza Płatka. Licznie dokonane transfery zdały egzamin. Grzegorz Węglarski potwierdził formę z ligi OFC i miał bezpośredni udział w ponad połowie zdobytych przez swój zespół bramek. Mikołaj Szulc dobrze radził sobie w obronie, a swoje cegiełki dołożyli młodzi - Marcin Hańckowiak i Patryk Michalski, a także bardziej doświadczony Mateusz Sikora. Ostatecznie Planeta zajęła siódme miejsce. Zdobyła 5 punktów więcej niż jesienią, strzeliła 3 gole więcej i straciła aż 11 mniej.
Spadkowicze gorsi w barażach
Z ligą bezpośrednio pożegnały się Elitbud (o którym pisaliśmy wcześniej), a także derma-Bau Team. W przypadku beniaminka od początku było widać różnicę klas. Ekstraliga okazała się zbyt mocna, a grający nie raz bez zmian, często bez Kacpra Soczyńskiego i w ogóle bez Marka Tomczaka, zawodnicy Macieja Wantucha odstawali od pozostałych. Mieli swoje momenty chwały - wygrana z Ołerem czy dosyć wyrównane starcia z Fidaszem, T.B czy Planetą Mebla. Niestety były też porażki druzgocące - 0:7 z Leroy Merlin, 2:9 z Familią Greco, 1:10 z Prezesami czy 1:18 z Baumitem (tutaj grali w sześciu). W ostatecznym rozrachunku niespodzianki nie było i teraz gracze w białych trykotach będą się odbudowywać w 1 lidze WLS.
W barażach znaleźli się Ołer Meble Ogrodowe i Leroy Merlin Wrocław i wydawało się, że trafiając na pierwszoligowe - FC Argon i 3V - sprostają zadaniu i zachowają ligowy byt. Niestety po raz pierwszy w historii spadkowicze przegrali dwa mecze i w nowym sezonie zobaczymy w elicie aż czterech pierwszoligowców. Wracając jednak do baraży to w obu przypadkach lepsi byli wicemistrzowie, odnosząc pewne zwycięstwa. Ołer przegrał wysoko, bo nie mógł skorzystać ze swojej największej gwiazdy - Damiana Karczewskiego, a i intensywność, którą zaprezentowali zawodnicy za naszej wschodniej granicy była dla wiekowej już drużyny zbyt wysoka. "Liroj" co prawda posiadał ofensywny tercet, ale w obronie nie zagrał tak dobrze i dawny Termo Team grając cierpliwie, to wykorzystał. Ciekawe jak te dwie drużyny zaprezentują się jesienią w elicie? Na pewno tak jak w barażach - grać będą bez kompleksów.
No i to w sumie byłoby na tyle tego podsumowania. Tradycyjnie pewnie znajdą się jakieś słowa krytyki, że nie wszystkie ekipy zostały odpowiednio omówione, ale przy kiludziesięciu drużynach w całych naszych rozgrywkach, napisanie o każdym zespole po 4-5 zdań spowoduje, że zamiast artykułu prasowego będziemy mieli książkę, a to przecież nie o to chodzi. Nic jednak nie napisaliśmy o Baumicie i Sancho Panza i tutaj pretensje mogłaby być usprawiedliwione. Pierwsi po tym jak Łukasz Czuchraj uznał ich za potencjalnego spadkowicza - zaczęli punktować i uplasowali się na piątym miejscu, do podium tracąc zaledwie dwa oczka. Medale stracili przegrywając na początku sezonu z Planetą Mebla, a złota nie zdobyli, bo wygrali tylko jedno z czterech spotkań z ekipami z TOP 4. W grze Sancho Panza również mogliśmy zobaczyć progresje. Uplasowali się dwa miejsca wyżej i zdobyli sześć punktów więcej. Strzelili jednego gola więcej, a dwa mniej stracili. Co jest dużą rzeczą, bo przecież na początku sezonu nie mógł grać Eryk Klimczak, a Jakub Pelwecki odszedł przecież do Fidasza. Ciężko powiedzieć co miało wpływ na lepsze wyniki - może większe ogranie i z pewnością lepsze wymierzenie sił na zamiary, które po awansie kilka miesięcy temu były naszym zdaniem zbyt wygórowane. ;)