Sklep

Podsumowanie sezonu - Wiosna 2021

Normalnie przy okazji podsumowań sezonu skupiałem się na liczbach, statystykach i typach. Tworząc "resume" kampanii ligowej Wiosna 2021 nieco zmieniłem formułę. Więcej będzie moich wzniosłych słów (za które biorę pełną odpowiedzialność), będą czyste fakty, a także oceny. No, bo przecież jakoś trzeba klamrą spiąć projekt pod tytułem: "XIII edycja Wrocbalowej Ligi Biznesu".

Wielka Niewiadoma wraca na szczyt, Kasztaniaki czarnym koniem. Tabela podzielona na pół...

W Ekstraklasie sezon był szalony, a świadczył o tym fakt, że do ostatniej kolejki warzyły się losy tego kto sięgnie po tytuł mistrzowski, a także kto ostatecznie się z elitą pożegna. Po dziewięciu edycjach bez złotego medalu (fakt faktem w tym czasie zespół ten wiele medali i pucharów zgarnął) w końcu po ten najcenniejszy kruszec sięgnęła Wielka Niewiadoma. Czy ekipa Andrzeja Jaskowskiego grała najlepszy futbol w WLB? Nad tym bym polemizował. Trzymała jednak stabilny poziom, zanotowała najmniej wpadek, miała liderów w każdej formacji, a po tytuł sięgnęła dzięki kolektywnej grze i żelaznej defensywie (tylko 16 goli straconych).

Drugie miejsce przypadło Guzmamet Fidaszowi co z jednej strony może wydawać się zaskoczeniem, ale z przebiegu całego sezonu jest to miejsce jak najbardziej zasłużone. Team Adriana Gorzki moim zdaniem grał najlepszy futbol. W świetnym stylu pokonywał Wielką Niewiadomą, T.B 85 Team czy Planetę Mebla. Nie przegrał z Baumitem i zanotował jedną, jedyną porażkę ze Szpilmacherami, w barwach, których "dzień konia" miał golkiper "Szpilek". Co się zatem stało, że się...nie udało sięgnąć po mistrza? Była przecież bardzo dobra gra ofensywna (najlepszy atak w lidze), była też bardzo dobra postawa w defensywie (druga najlepsza obrona w lidze), była też wpadka z Industrial Solutions Group na początku sezonu. Prowadzenie do 19 minuty - 5:1, moment nieuwagi i do przerwy zrobiło się 5:4. Potem przy stanie 6:4 - dwie bramki stracone w końcowce i remis, który jak się okazało kosztował tytuł mistrza Ekstraklasy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  Z tronu spadł hegemon! Tak trzeba bowiem określić sytuację Baumitu, który już zimą w OFC miewał swoje problemy, ale wtedy finalnie sięgnąl po złoto. Tym razem się nie udało, a brązowy medal to i tak wynik bardzo dobry. Drużyna Grzegorza Kędzierskiego przez 3/4 sezonu borykała się z problemami kadrowymi, przegrała Superpuchar, przegrała Puchar Mistrzów, w lidze doznała aż trzech porażek (z Planetą, ISG i Wielką), ale dzięki wpadkom przeciwników - T.B i Planety zakończyła zmagania na najniższym stopniu podium. Czy Baumit zaczyna się kończyć? Nieprzychylni tej drużynie powiedzą - tak. Ci, którzy jej kibicują skwitują to jednym zdaniem: "ile w końcu można wygrywać"...

T.B 85 Team jest drugim największym rozczarowaniem po Baumicie. Odmłodzony skład, szumne zapowiedzi i najgrosze miejsce - tuż za podium, bez żadnego wyróżnienia. Indywidualnie dobre liczby co prawda wykręcili Michał Perszke i Łukasz Zakrzewski, ale to jest tylko pocieszenie. Miejsce takiej drużyny jak T.B jest na podium, a ostatnie trzy sezony to pasmo niepowodzeń. Teraz gwoździem do trumny okazała się zaskakująca porażka w końcówce sezonu z Kasztaniakami i to ona kosztowała medal.

Historii z jesieni nie powtórzyła Planetamebla.pl, która wiosną zdobyła dwa punkty mniej niż jesienią. Gdyby jednak w ostatnim meczu sezonu pokonała GOJĘ Wrocław to cieszyłaby się z brązowego medalu. W poprzedniej edycji remis z GOJĄ dał jej srebro, teraz pozbawił brązu. Zespół ten miał niestabilną kadrę, Mariusz Płatek nie grał tak dobrze jak w poprzednich kampaniach ligowych i chociaż w defensywie (oprócz blamażu z Fidaszem) wyglądało to lepiej, to jednak zabrakło tego czegoś. Tego szczęścia. Szczęścia, które "Połączeni Piłką" mieli w ostatnim sezonie.

Miejsce w połowie tabeli zajęli Szpilmacherzy co jest bardzo dobrym wynikiem. Trzy punkty straty do podium, a dziesięć przewagi nad strefą spadkową, a chcieli się przecież degradować do ligi niższej. Gwiazd tutaj nie było, był zgrany kolektyw, który dosyć szybko zapewnił sobie komfortową sytuację.

Tabela podzieliła się na dwie grupy. Pierwsza, w której walczono o mistrzostwo i druga w której drużyny rywalizowały o uniknięcie degradacji. Najlepszym zespołem w tym drugim zestawieniu okazał się beniaminek - FC Kasztaniaki. No i tutaj muszę ugryźć się w język i przeprosić ekipę Michała Tomczyka. Przed sezonem skazywałem ich na spadek i się myliłem. Oni obrali prostą drogę. Ograli pozostałych dwóch beniaminków - ForceGSM i Melonika, pokonali Real Compensacion i GOJĘ, a zwieńczeniem ich bardzo dobrego sezonu było zaskoczenie T.B 85 Team. Postawa ekstraklasowego debiutanta sprawiła, że już nie będę tak krytyczny w jego ocenie, chociaż jesienią będą mieli o wiele trudniej niż teraz.

To, że Melonik się utrzymał to można było się tego spodziewać. Jest to drużyna, która w historii pokazała, że potrafi grać mecze z nożem na gardle (tym razem było to ostatnie spotkanie w sezonie ze Szpilmacherami). Cztery wygrane starcia pozwoliły im uniknąć degradacji. Liderzy w postaci Kowalczyka, Kalemby, Fleminga czy Dranki nie zawiedli, a swoje piętno odcisnął również debiutujący we Wrocbalu - Adrian Rodriguez.

Jakim cudem Industrial Solutions Group zajął miejsce tuż nad strefą spadkową? Zachodzę o głowę do tej pory. Z przodu wszystko ok, bo ISG miało drugą najlepszą linię ataku w Ekstraklasie. Miało też drugą najgorszą defensywę, ale często w przypadku tej drużyny tak jest. Ona gra do przodu, w ogóle zapominając o tyłach. Czemu jednak ta ofensywna gra dała zaledwie 11 punktów w 11 meczach? Organizacyjnie ten zespół poległ trzy razy. Starcie z Wielką Niewiadomą z powodu problemów kadrowych oddane walkowerem. Potem niedopatrzenie i walkower po grze zawodnika z aktywną karą, a na dodatek bardzo słaby skład na GOJĘ Wrocław. Zawodła też forma takich graczy jak Adrian Puchała czy Kamil Moskwa. Pierwszy strzelił tylko trzy gole, a drugi zanotował zaledwie sześć asyst (co dla niego jest wynikiem średnim). Formę trzymał w zasadzie Rafał Tomala i to dzięki jego golom ISG pozozostało w elicie na kolejny sezon.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  Co do postawy spadkowiczów - GOJI, Realu Compensacion i ForceGSM to słabo było tutaj z ludźmi do grania. Oddawane walkowery i brak liderów z prawdziwego zdarzenia. O ile jeszcze ekipa Patryka Obary potrafiła być konkurencyjna, to o "Królach Odszkodowań" i ForceGSM powiedzieć tego nie możemy. Pierwsi tylko raz wygrali w sposób boiskowy, a drudzy tylko w jednym meczu nie przegrali. Ich spadek jest zatem jak najbardziej zasłużony, a jeżeli chodzi o GOJĘ to miała wszystko w swoich rękach - wystarczyło pokonać w ostatnim meczu Planetę Mebla...

 

 

Odbudowa Busa i Pioruna. Zaskakujący debiutant i ogromny pech Old Teamu

W pierwszej lidze dwie drużyny odstawały od innych, w tym pozytywnym sensie rzecz jasna i były nimi Bus Marco Polo oraz Piorun Zaodrze, czyli byli Ekstraklasowicze. Pierwsi po beznadziejnej jesieni w elicie poprawili się pod względem kadrowym, ale pokazali przede wszystkim, że pierwszoligowe zmagania to dla nich idealne pole do gry. Tutaj Dominik Leja, Paweł Garyga i Patryk Hłobaż nie mają sobie równych. Jak będzie teraz w Ekstraklasie? Czy gracze Pawła Markowskiego wyciągną wnioski z poprzedniej nieudanej przygody? Na błędach sporo nauczył się Piorun Zaodrze. Poszerzył on swoją kadrę, a to dało efekt w postaci wicemistrzostwa i powrotu po roku do elity. Tutaj zawsze kluczem jest zgrany kolektyw, a przy odrobinie świeżej krwi udało się zagrać naprawdę bardzo dobry sezon. W Ekstraklasie potrzebna będzie jeszcze stabilizacja na pozycji bramkarza i wtedy "Pioruny", z racji swojego dużego doświadczenia i pragmatycznej gry, mogą się w najwyższej klasie rozgrywkowej utrzymać.

Motorpol Wrocław miał zaczynać zmagania we WLB od najniższej klasy rozgrywkowej, ale dostał szansę pokazania się ligę wyżej. No i ją wykorzystał w 100%. Trzecie miejsce zdobyte bardzo taktycznym podejściem do gry. Strzelony gol i potem obrona wyniku. W tym drugim aspekcie kluczową postacią był bramkarz - Tomasz Szabłowski, który wielokrotnie ratował swój zespół z opresji, a aż pięciokrotnie zgarniał tytuł MVP spotkania. Awans jest mega sukcesem, a jeszcze większym będzie utrzymanie się w elicie, bo tutaj sam Szabłowski może nie wystarczyć...

Niewiele do awansu zabrakło Brzmieniu Miasta i co jest sporym zaskoczeniem InsERT-owi. Pierwszych za uszy ciągnął Konrad Hylewicz bez którego w składzie "bordowi" byli po prostu bezradni. Kto wie, może jakby "Hylu" zagrał we wszystkich spotkaniach to widzielibyśmy ekipę Marka Szpyry w Ekstraklasie? Tego się nie dowiemy, ale trudno w tej drużynie wyróżniać kogoś innego, jeśli zawodnik miał udział w ponad połowie goli strzelonych przez drużynę i siedem razy był wybierany najlepszym graczem spotkania. Nieco inaczej wyglądała sytuacja u "Programistów", którzy grali bez żadnej presji, a transfer Macieja Siwka pomógł im powalczyć o coś więcej niż utrzymanie. Siwek wraz z Suchem stworzyli jeden z bardziej efektywnie grających duetów w pierwszej lidze, ale czy jesienią uda im się to wszystko powtórzyć? Może być ciężko.

Żar Tropików, Eko-Okna S.A, Old Blue Angels i Ołer Meble Ogrodowe - między tymi drużynami, a więc miejscami - 6-9 mieliśmy tylko trzy punkty różnicy. Jakby nie było bardzo udaną kampanię ligową mają za sobą "Palmy", które w zeszłym sezonie przecież z pierwszą ligą się pożegnały. Na skutek przedsezonowych zawirowań zachowały jednak byt i teraz zaprezentowały się o niebo lepiej. Jan Gruca i spółka zawdzięczają to jednak dzięki świetnemu początkowi sezonu. W pierwszych pięciu meczach zainkasowali aż 13 punktów, ale potem było już bardzo, bardzo słabo - pięć punktów w kolejnych siedmiu grach. Mogli spokojnie powalczyć o wejście do elity, ale jeżeli wygrywa się jeden mecz w przeciągu półtorej miesiąca - to trudno się dziwić, że nie powalczyli.

Remisy! To remisy zabiły marzenia Eko-Okien o udanym sezonie. Aż pięć podziałów punktów to stanowczo zbyt wiele, żeby walczyć o najwyższe laury. Przy dodatkowych czterech zwycięstwach pozwoliło to jednak łatwo się utrzymać. Z bardzo dobrej strony pokazali się Jakubowie - Samborski i Różanowski. Pierwszy był najlepszym strzelcem (12 goli), a drugi najlepszym asystentem drużyny (6 asyst).

Old Blue Angels i Ołer Meble Ogrodowe to dwie najbardziej wiekowe drużyny w pierwszej lidze. To doświadczenie pozwoliło się w pierwszej lidze utrzymać. Żeby wywalczyć coś więcej potrzeba więcej świeżej krwi i większej jakości w ofensywnie, bo co prawda można wejść do elity strzelając 18 goli (patrz Motorpol), ale trzeba przy tym równie dobrze bronić...

Tork w ostatnich latach po awansie z najniższej klasy rozgrywkowej, po sezonie w tej wyższej zazwyczaj się z nią żegnał. Tym razem było inaczej. Gracze Tomasza Dubiela zajęli miejsce tuż nad strefą spadkową, o dwa punkty wyprzedzając 4Kąty Team. Zespół ten zaprezentował się nieźle. Potrafił sprawić problemy wielu drużynom, o czym przekonały się wyżej notowane Eko-Okna, OBA, Żar Tropików i Brzmienie Miasta w starciach z którymi "biali" ugrali aż osiem punktów (11 zdobyli ogółem w całym sezonie). Co w ich przypadku było kluczowe? W miarę stabilna kadra, liderzy w postaci Łukasza Cygańczuka, Łukasza Smolarczyka i Sławomira Łutczaka, a także godnie zastępujący Krzysztofa Węgrzyna między słupkami - Krystian Żmudziński.

Na koniec o spadkowiczach, ale nie w kolejności chronologicznej, a od samego końca. Drużyną, która najbardziej odstawała tej wiosny była Okręgowa Rada Adwokacka. "Adwokaci" tylko w meczu inauguracyjnym zgarnęli trzy punkty z Torkiem, a potem 11 kolejnych meczów przegrali, raz oddając przy tym walkowera. Niewątpliwie wpływ na taki stan rzeczy miał fakt, że ekipa Marcina Zmórzyńskiego przez cały sezon borykała się z ogromnymi problemami kadrowymi, a na mecze rzadko przychodzili liderzy w postaci Dawida Płaczkiewicza, Pawła Ogrodnika czy Macieja Wilento. Jedynym graczem, który rozegrał więcej niż 6 spotkań w sezonie był kapitan Zmórzyński (10 występów). W takich okolicznościach trudno o lepszy rezultat. ORA Wrocław najgorzej w lidze broniła - 68 goli straconych, najgorzej atakowała - tylko 12 bramek na plusie. Zasłużony spadek!

Duże nadzieje pokładałem przed sezonem w 4Kąty Team, a przede wszystkim w Old Teamie, który okazał się największym przegranym sezonu. O ile trzecie od końca miejsce beniaminka jeszcze można zrozumieć. Nie poradzili sobie z grą na wyższym poziomie, nie mieli stabilnej kadry i co w dalszej fazie spodowało rozgrywanie meczów bez zmian, w sześciu czy też oddanie walkowera. O tyle przedostatnia lokata Old Teamu to coś niebywałego. Zespół, który jesienią do końca walczył o awans do Ekstraklasy, a nie dak dawno grał nawet w półfinale Pucharu Ligi, teraz żegna się z ligą pierwszą i grać będzie w najniższej klasie rozgrywkowej. Co spodowało taki obrót spraw? Ludzie do gry byli, ale nie prezentowali należytej formy. Do gry defensywnej nie można się jakoś mocno przyczepić - większość meczów Old Team przegrywał bowiem jedną bramką. Brakowało jednak jakości w ofensywie. Tylko SZEŚCIU zawodników wpisywało się na listę strzelców. Kamil Kirej, który jesienią był królem strzelców teraz strzelił o połowę goli mniej, a ofensywny tercet - Dzietczyk, Hanc, Moczydłowski razem miał tylko dwa gole więcej od obrońcy Grzegorza Janeczka. Brak formy, brak szczęścia i ekipa spod znaku Kasztelana jesienią 2021 będzie musiała się odbudowywać.

 

Mocni i niemocni debiutanci. Lubański i Chyb królami polowania!

Druga liga WLB w sezonie Wiosna 2021 była nieco inna niż w ostatnich kampaniach ligowych. Zgłosiło się do niej zaledwie osiem zespołów, a to spodowało, że zawodnicy musieli grać systemem mecz i rewanż. Każda ekipa miała okazję 14 razy wychodzić na boisko, ale nie każdemu się taka sytuacja mogła podobać. Woleliby, żeby sezon zakończył się zdecydowanie szybciej.

Sporo mieliśmy wiosną debiutantów, bo do tego grona zaliczyły się przecież Grafen Polska, FC UPM, WZŁ NR2 S.A, a także Kreowanie Marek i FC International UWr, które przecież na otwartym boisku również grały po raz pierwszy w historii. Oprócz tej piątki były trzy ekipy doświadczone - spadkowicze - Brak Sponsora i Stowarzyszenie Odra-Niemen, a także Empty Dampers.

Jeżeli chodzi o debiutantów to można było ich podzielić na tych mocnych i niemocnych. Do grona tych pierwszych trafili Grafen Polska i Kreowanie Marek, które zdominowały rozgrywki drugoligowe. Zespoły te zdobyły po 34 punkty i tylko trzy razy miały okazję zgubić punkty. W dwumeczu lepiej jednak zaprezentował się jednak zespół Arkadiusza Szewczuka, który najpierw wygrał, a później zremisował z "Kreatorami". Co do samej gry obu tych ekip to prezentowały one najlepszy futbol w drugiej lidze. Grafen po porażce na inaugurację kolejne dziesięć spotkań wygrał i dopiero w ostatniej kolejce został pokonany po raz drugi. Dużo bramek ten zespół strzelał, ale jeszcze mniej tracił, najmniej w lidze - tylko 9. Znów sprawdziło się stare piłkarskie powiedzenie, że mecze wygrywa się ofensywną, a tytuły defensywą (mam nadzieje, że czegoś nie pokręciłem). Debiutant oprócz bardzo dobrej gry kolektywnej miał liderów w każdej formacji, a najjaśniejszymi jego punktami byli Dariusz Sojka i Rafał Gorczyca.

Kreowanie Marek grało bardziej ofensywnie, strzelając najwięcej goli w lidze - aż 65. Straciło też sześć bramek więcej od Grafenu, ale to był również drugi najlepszy wynik w lidze. Po bardzo dobrym początku, z czasem "Kreatorów" zaczęły nękać problemy kadrowe. Tu wąska ławka, tu brak zmian czy też brak nominalnego bramkarza. Na mecze w ogóle nie przychodził bohater ligi OFC - Adam Tołłoczko. Pod jego nieobecność prym wiódł Szymon Tuziński, a swoje cegiełki do każdej wygranej dokładali najczęściej Michał Sigel i Bolesław Zalewski, lecz nie pozwoliło to sięgnąć po majstra. Przegrany dwumecz z Grafenem i wpadka z Empty Dampers o tym zadecydowały.

O trzecie miejsce zacięcie walczyli spadkowicze - Brak Sponsora i Stowarzyszenie Odra-Niemen. Lepsi jednak okazali się gracze Marka Chmiela, którzy zdobyli pięć punktów więcej i to oni sięgnęli po brązowe krążki. Ojców sukcesu "czerwoni" mieli kilku, ale najjaśniej święcącymi gwiazdami okazali się Leszek Szczepański, Jacek Pożarowski i Paweł Hazjer. Pierwszy został królem asyst z miażdżącą przewagą nad drugim miejscem. Nie mogło być inaczej, jeżeli zanotowało się aż 21 asyst. Drugi i trzeci też nie próżnowali. Oni byli adresatami podań swojego kolegi. Razem strzelili 35 bramek - to robi wrażenie.

Czwarte miejsce Odry patrząc na ich niestabilną formę to i tak mega wyczyn. Zespół ten potrafił wygrać z jednym przeciwnikiem 7:0 by za chwilę 0:7 przegrać. Gracze Dominika Rozpędowskiego gdy mieli kim grać (czytaj: grali ze zmianami i z Mateuszem Lubańskim w składzie) to potrafili pokonać nawet faworytów, o czym przekonał się Grafen Polska. To oni też wyśrubowali najwyższy wynik w edycji wiosennej rozbijając FC UPM aż 20:2. To dzięki właśnie tak spektakularnym triumfom zawodnicy Odry zdominowali klasyfikację strzelców. Lubański został królem strzelców z 28 golami, a Jakub Chyb do sieci trafił 21 razy. Ten duet strzelił ponad 75% wszystkich bramek swojej drużyny. Sezon do udanych może zaliczyć również Michał Mormul, który rownież strzelił, a jego trafienia to nieco 1,5% całego udziału bramkowego.

Największym rozczarowaniem wydaje się być postawa Empty Dampers. Zespół, który w drugiej lidze gra już trzeci sezon, zespół, który niewątpliwie w piłkę grać potrafi, nie pokazał tego po raz kolejny. Sam jednak sobie drogę do pierwszej ligi zaryglował. Najpierw Piotr Grzywaczewski po starciu z Grafenem Polska nie wytrzymał emocji i został zawieszony na kilka spotkań, a potem przyszedł ten feralny, drugi mecz z Grafenem, w którym "zieloni" wpuścili zawodnika "na lewo". Przegrali zatem walkowerem, dostali pięć punktów minusowych i finalnie uplasowali się na piątej lokacie. Nie można skupiać się jednak na samych negatywach, bo w postawie tej kapeli było kilka pozytywów. Świetnie radził sobie w ofensywie Marcin Rasiewicz (wicekról strzelców i drugi najlepszy kanadyjczyk), a i kilka razy jako zespół Empty pokazało się z bardzo dobrej strony. Potrafiło rozbić Stowarzyszenie Odra-Niemen czy pokonać Kreowanie Marek. Na tym jednak awansu sukcesu nie zbudowali.

Dwóch debiutantów tabelę otworzyło i trzech takową zamknęło. FC International UWr zaprezentował się tutaj najlepiej zdobywając 16 punktów. Niestety aż 12 z nich ekipa Michała Kusia ugrała na dwóch najgorszych drużynach, a na takowych komplet punktów przecież łapał każdy. Pozostałe cztery oczka "biali" uzyskali pokonując Brak Sponsora i remisując z Empty Dampers. Taki dorobek to było za mało, żeby zasiąść na podium. Gdyby jednak International miał optymalny skład w każdym meczu i bramkarza z prawdziwego zdarzenia takiego jak np Dominik Rozpędowski (niczego nie ujmujemy Michałowi Kusiowi i innym, ale fachowcami bramkarskimi oni nie są) to byłoby zdecydowanie lepiej.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   Na koniec o ekipach, które najbardziej odstawały od innych, a jedyne punkty zdobyły "na sobie". WZŁ NR2 S.A oraz FC UPM, bo o nich mowa, od samego początku płaciły frycowe. UPM więcej bramek strzelał, ale też więcej tracił. Wojskowe Zakłady Łączności trochę lepiej broniły, ale miały większe problemy w ofensywie. Tutaj było wiadome, że bezpośrednie starcie będzie jedyną okazją, żeby zapunktować. W pierwszym meczu UPM wygrał zdecydowanie - 5:0, ale potem entuzjam wśród "zielonych" spadł. Zaczęły się problemy kadrowe, jeszcze gorsze wyniki i walkower z Kreowaniem Marek. WZŁ natomiast rozpoczął wyciąganie wniosków, przygotowując się rewanżowego starcia z sąsiadem z ligowego zestawienia. Wiedział, bowiem, że nawet jeśli wygra 1:0 to finalnie przeskoczy swojego przeciwnika w tabeli i nie zakończy grania na ostatniej pozycji. Blisko punktów WZŁ był w starciu z Empty Dampers przegranym 0:2. Potem strzelił pierwszego i drugiego gola w sezonie (z Kreowaniem Marek i Odrą-Niemen). 28 czerwca cieszył się podwójnie, a nawet potrójnie, bo zwyciężył 3:0 i tylko ForceGSM w Ekstraklasie okazał się jedynym zespołem w WLB, który wiosną nie cieszył się z odniesienia wygranej.

 

 

Autor: Michał Pondel
e-mail: m.pondel@wrocbal.pl