Dawid Płaczkiewicz (3')
Dawid Płaczkiewicz (8')
Jakub Krause (8')
Maciej Wilento (11')
Szymon Pierzynka (11')
Sebastian Starzewski (13')
Jakub Krause (13')
Kamil Majchrzak (19')
Sebastian Starzewski (19')
Dawid Płaczkiewicz (21')
Jakub Krause (27')
Dawid Płaczkiewicz (27')
Dawid Płaczkiewicz (30')
Kamil Majchrzak (34')
Dawid Płaczkiewicz (35')
Szymon Pierzynka (38')
Sebastian Starzewski (38')
Sebastian Starzewski (40')
Składy zespołów
MVP Spotkania
Dawid Płaczkiewicz
W takim meczu wybór to najczęściej najskuteczniejszy gracz. Nie inaczej było tym razem. Cztery gole i dwie asysty.
Relacja z meczu
Fresenius United i ORA Wrocław w tym sezonie nie szaleją. Lepsza sytuację punktową przed jak i po meczu miał Fresenius ale stawienia się przy Skwierzyńskiej w sześciu i uzupełnienie składu dopiero przy stanie 0:4 sprawiło, że mecz był jednostronny i pierwsze punkty dopiero w piątym meczu powędrowały na konto zielonych. W ich szeregach ciężko wskazać w tym meczu lidera. Oczywiście ataki napędzał Płaczkiewicz który od lat jest wyróżniającym się graczem w swojej ekipie, ale trzeba zaznaczyć, że do siatki nie trafiło tylko dwóch, nie licząc bramkarza, zawodników ORA. Z tym bramkarzem to też naciągane, bo między słupkami stanął nominalny obrońca Marcin Zmórzyński. Kapitan skapitulował dwa razy, ale wynik już był wtedy bezpieczny. Jak już jesteśmy w temacie golkiperów to Fresenius tych nominalnych miał w składzie przesyt. Bieś włożył rękawice a Pacak wyszedł w pole i stoczył udaną walkę z... samym sobą bo po spotkaniu z trudem łapał oddech a kilka sprintów zaliczył, czy to włączając się do ataku czy ofiarnie wracając do obrony. Mimo pogromu ORA nie klepała rywali. Mieli co prawda dużo sytuacji, ale nie wjeżdżali do bramki a decydowali się na uderzenia z dystansu. A to przy słupku jak wspomniany Płaczkiewicz na początku spotkania, a to pod poprzeczkę jak Starzewski na zakończenie strzelania. Jeden gol ten z 35 minuty wzbudził nieco kontrowersji po "wątpliwym” wznowieniu gry przez “bramkarza” zielonych. Ci szybko ruszyli z kontrą i zdobyli bramkę mimo protestów biało niebieskich arbiter pozostał niezruszony i gola uznał. Wynik brzmiał wtedy już 2:8 więc nie wpłynęło to na rezultat ale niesmak pozostał. Podsumowując. ORA mimo wysokiej wygranej może mówić o szczęściu, bo grała bez nominalnego bramkarza i gdyby trafiła na lepiej dysponowanego rywala sama mogła by zaliczyć dwucyfrówkę. Ale zwycięzców się nie sądzi. Fresenius z kolei nie jest taki słaby jak by to wskazywał wynik. Czyli czas kończyć ten opis bo wychodzą już zgrane frazesy.